«powrót

Kruszwica: legenda o katedrze św. Wita

Pewnej wiosny, jakieś tysiąc lat temu, do władającego Kruszwicą księcia Donimira dotarło dwóch zakonników. Szli oni z Czech i krzewili wiarę chrześcijańską.

Książę chętnie słuchał o Ewangelii, dyskutował z pielgrzymami, którzy stali się jego gośćmi. Po pewnym czasie postanowił przyjąć chrzest. Zaczął też budować kościół.

W tamtym czasie niedaleko Kruszwicy stała jeszcze świątynia Światowida. Donimir uznał, że nowy kościół musi być piękniejszy niż ona. Drwale ruszyli zatem w bór i wycięli najpiękniejsze dęby i modrzewie, a wędrowni kupcy obłowili się, sprzedając ołowiane płytki na dach świątyni.

Czescy zakonnicy wybrali na patrona św. Wita. Kościół zatem stanął i przyćmił swym blaskiem pogański chram. Po latach zresztą na wiarę chrześcijańską przeszedł ostatni kapłan Światowida i dawna świątynia została zniszczona. Do kościoła św. Wita sprowadził się natomiast biskup.

Po wielu latach król Bolesław Krzywousty stanął z wojskami w Kruszwicy, szykując się do zdobycia Kołobrzegu. Gdy w przeddzień wymarszu w katedrze św. Wita odprawiana była uroczysta Msza, na wieży stanął młodzieniec w złotej zbroi z lśniącą włócznią w ręku, w śnieżnobiałym płaszczu na karku. Rycerz zeskoczył i rzucił włócznię w kierunku Nakła.

Wojska rychło ruszyły na Pomorzan. Ci, widząc tajemniczą włócznię, wpadli w panikę. Wtedy polskie oddziały zaatakowały i odniosły wielkie zwycięstwo. Włócznia zniknęła.

O tej historii nie może niestety zaświadczyć katedra św. Wita, która od wieków już nie istnieje.

© 2005-2007 Katolicka Agencja Informacyjna. Wszelkie prawa zastrzeżone.